Warszawa – Śródmieście Południowe – Kamienica Piękna 22

Kamienica przy Pięknej 22 powstała koło roku 1895. Projekt sporządził Karol Kozłowski. Kamienica powstała dla hrabiego Gustawa Tarnowskiego, który plac pod jej budowę kupił od Szymona Schönbruna. Jest to jeden z niewielu zachowanych budynków na tym odcinku Pięknej. Kamienica przy Pięknej 22 jest typowym budynkiem z końca XIX wieku. W tym czasie większość kamienic jakie powstawały w Śródmieściu posiadało cztery kondygnacje z budynkiem frontowym i oficynami otaczającymi dokoła wewnętrzny dziedziniec.

Kamienica Tarnowskiego w 1930 roku za sprawą zmiany nazwy ulicy znalazła się przy ulicy Piusa XI. W latach 30. XX wieku właścicielami kamienicy stali się małżonkowie Colonna-Walewscy. Poza kamienicą w Warszawie ich własnością był majątek Dołhobyczów koło Hrubieszowa. W tym też czasie do kamienicy sprowadził się Adam Steinborn, który w późniejszym okresie stał się współwłaścicielem tego budynku. Okres wojny kamienica przy Piusa XI 22 zniosła stosunkowo dobrze, chociaż nie obyło się bez zniszczeń. W efekcie działań wojennych uszkodzona była tylna oficyna, oraz mocno zniszczona wschodnia oficyna w podwórzu. Po wojnie o odbudowę kamienicy zadbał wówczas już jej współwłaściciel – Adam Steinborn. Doprowadził do odbudowy uszkodzonej kamienicy. Prace w zamian za użytkowanie jednego z lokali prowadziła spółdzielnia „Poziom”. Nie odbudowano bocznej, wschodniej oficyny w podwórzu. Możliwe, że została rozebrana na podstawie decyzji BOS-u, który odgórnie narzucał prace rozbiórkowe. Często na wniosek firm prowadzących rozbiórki i handlujących odzyskaną podczas rozbiórki cegłą. Plany z lat 50. XX wieku planowały poszerzenie Pięknej od skrzyżowania z Mokotowską niemal po plac Konstytucji. Jezdnia w kierunku placu Konstytucji miała przebiegać w miejscu kamienicy przy Pięknej 22 i przedniego dziedzińca gimnazjum. Z przebudowy Pięknej nic nie wyszło. W 1967 roku zniszczono zachowaną elewację kamienicy, otynkowano budynek frontowy i oficyny w pierwszym podwórzu „na gładko”. Z drugiej strony kamienicy w tym samym czasie prowadzono budowę biurowca na rogu Pięknej i Kruczej, który został ukończony w roku 2001. Te dwie budowy mocno nadwyrężyły zaniedbany budynek, w którym mimo różnych zabezpieczeń pojawiały się pęknięcia. Zamontowano dodatkowe zabezpieczenia w postaci stempli podpierających bramę oraz okna a także stalowe ściągi na ścianach.

[Kolej na rower.blog rowerowy. Oelka]

 

Tutaj z kolei znalazłem inny artykuł równie ciekawy który opowiada o bogatym przedwojennym życiu kamienicy:

W potężnej kamienicy przy Pięknej 11 mieszkały słynne siostry Halama, ich sąsiadką była autorka pierwszego poradnika poświęconego kobiecej bieliźnie. Starszym paniom radziła zakładanie desusów w kolorze jasnym lila. Występującym w kabaretach siostrom – zapewne koronki i jedwabie.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
To był jeden z pierwszych śmiertelnych wypadków samochodowych w Warszawie. 22 marca 1914 r. potężny kabriolet pędzący Mokotowską wpadł w poślizg u zbiegu z Piękną i Kruczą. Pasów wtedy nie znano. Paweł Kołodziejski, właściciel fabryki wyrobów tabacznych Union, zmarł w szpitalu w wyniku poniesionych ran. „Na miejscu znaleziono poszarpane zwłoki staruszki” – donosił tygodnik „Świat”.

Trudno stwierdzić, czy dziennikarz „Świata” był na miejscu, bo może wstrząśnięty tym, co zobaczył, nie zwrócił uwagi na szczegóły. Rzekoma staruszka nie była wcale taka wiekowa. Była to Władysława Nidecka, popularna wówczas nauczycielka i autorka umoralniających opowiadań dla młodzieży. W chwili śmierci miała 51 lat. Ówczesne źródła prasowe podają sprzeczne informacje. Dziennikarz „Świata” uznał Nidecką za zabitą w wypadku pieszą, „Tygodnik Illustrowany” pisał, że była pasażerką zabraną na przejażdżkę przez Kołodziejskiego. Kilka dni po wypadku „Świat” donosił, że przemysłowiec dopiero zamierzał auto kupić. Wybrał się na próbną jazdę z inżynierem Szwanke, przedstawicielem salonu samochodowego. Gdy wracali Mokotowską, Szwanke chciał zademonstrować szybkość samochodu. „Pojechano więc całą siłą jego pędu. I to było przyczyną katastrofy” – czytamy.

Tak czy owak, Nidecka zginęła. Dziś jej nazwisko popadło w zapomnienie. Trudno odnaleźć o niej najmniejszą wzmiankę w internecie. Jako literatka debiutowała dość późno, bo dopiero w 1900 r., powieścią „Hasło”. Popularność przyniósł jej „Biały Domek” – opowieść osnuta na autentycznych wydarzeniach strajku szkolnego we Wrześni.

Luksusy hodowcy psów

Na zdjęciu z miejsca wypadku zamieszczonym w „Tygodniku Ilustrowanym” prócz rozbitego automobilu zobaczyć można kamienicę u zbiegu Pięknej i Mokotowskiej o podwójnym adresie (Mokotowska 33 i Piękna 11). Przetrwała do dziś. Jest ogromna, a w jej wnętrzach widać ślady dawnego luksusu.

Powstała tuż przed połową 1913 r. Zaprojektowana w duchu silnie zmodernizowanego klasycyzmu i empiru, do złudzenia przypomina luksusowe kamienice budowane w tym czasie w Petersburgu. Nie dziwi to, jeśli zważyć, że wielu warszawskich architektów kształciło się w stolicy imperium w Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych. Wyedukowany w Rosji był też pierwszy właściciel i zarazem projektant kamienicy Herman Knothe. Jak pisał Jerzy Kasprzycki w „Pożegnaniach warszawskich”, Knothe wybudował w Rosji m.in. latarnię żeglugową na jeziorze Ładoga. W Warszawie osiadł w 1904 r. Zdaniem Kasprzyckiego kamienica własna była ostatnią realizacją architekta, który już w niepodległej Polsce poświęcił się głównie myślistwu i hodowli psów. Piastował godność Wielkiego Łowczego lasów państwowych, a gdy zaczęła się okupacja, już 24 grudnia w swoim mieszkaniu w kamienicy zorganizował pierwsze tajne zebranie członków Naczelnej Rady Łowieckiej.

Kamienica Khnotego jak na czasy, w których powstała, była ogromna – jedna z największych w ówczesnej Warszawie. Miała sześć bardzo wysokich pięter i siódme ukryte na poddaszu. Oświetlone jest ono wielkimi palladiańskimi oknami umieszczonymi w zdeformowanych w duchu modernizmu trójkątnych szczytach. Na uwagę zasługuje cokół obłożony nie cienkimi płytami, lecz masywnymi ciosami z szarego granitu. Zachwycają klatki schodowe. Zwłaszcza ta główna, wiodąca z bramy od strony Pięknej.

Budowa domu o wnętrzach wykończonych marmurami, wieloma gatunkami drewna, wyposażonego w windy elektryczne, musiała kosztować krocie. Mieszkań było wiele, a parter do dziś zajmuje wiele sklepów. Khnote sprzedał dom już 1923 r., choć mieszkał tu aż do powstania warszawskiego. Po wojnie wyjechał na Ziemie Odzyskane.

Pantalony idą w odstawkę

W końcu lat 30. jedną z mieszkanek kamienicy była Jadwiga Suchodolska. Jak pisze znawczyni dziejów mody Anna Sieradzka w książce „Moda w przedwojennej Polsce”, dopiero co opublikowanej przez PWN, Suchodolska jako bodaj pierwsza w Polsce napisała w 1937 r. poradnik poświęcony w ogromnym stopniu kobiecej bieliźnie. Dotąd bowiem autorki takich publikacji ograniczały się do opisu „stosownych strojów wierzchnich”.

Anna Sieradzka przytacza porady pani Suchodolskiej, pisane pewnie w kamienicy przy Pięknej 11. Autorka poradnika podkreślała, że bielizna, uważana powszechnie za rzecz mniejszej wagi, jest niesłusznie lekceważona. Tymczasem bez jej starannego doboru nie może się obejść żadne eleganckie ubranie. I nie chodzi już oczywiście o pantalony czy gorsety tak bardzo krępujące ruchy kobiet jeszcze w czasach belle epoque. Uważała też, że bielizna oddawana do prania czy zabierana w podróż bezwzględnie powinna być opatrzona haftowanym monogramem.

Suchodolska była zwolenniczką skromności zarówno w ubiorze wierzchnim, jak i w bieliźnie. Uważała też, że odzież powinny wykonywać w domach same kobiety lub powierzać to dobrej krawcowej. „Najwybitniejsze magazyny robią bieliznę na miarę, dostosowują ją do indywidualnych cech figury oraz życzeń klientki. Można też dostać w składach gotową bieliznę, która jednak często gatunkiem i trwałością nie dorówna uszytej w domu, chociaż czasami jest o wiele tańsza” – pisała.

Radziła też, czym bieliznę przybrać: „Obecnie najbardziej używane są wszelkiego rodzaju mereżki, aplikacje, haft angielski, siatka, wstawki z koronki. Wybór dodatków zależy przede wszystkim od osobistych zamiłowań właścicielki, jednakże istnieją przybrania specjalnie odpowiednie do danego materiału, jak na przykład do bielizny skromnej, z lekkich bawełnianych materiałów (nansuk itp.) nadają się mereżki. Do powiewnych jedwabi – wstawki z koronek”.

I jeszcze: „Jeśli same nie potrafimy wykwintnie prasować koronek i haftów lub nie mamy doskonałej praczki, to najlepiej sprawić sobie bieliznę skromną, która by łatwa była do prania i prasowania”.

Gwiazda srebrnego ekranu

Trudno powiedzieć, czy z rad Jadwigi Suchodolskiej korzystały inne lokatorki kamienicy, słynne warszawskie tancerki – siostry Halama. Mieszkały tu wraz ze swą matką Martą z Cegielskich. Tak czy owak nie brak fotografii z ich występów, na których wyraźnie widać bieliznę.

Przypomnijmy, siostry Halama to: najstarsza, urodzona w 1905 r. Zizi (Józefina), młodsze Loda (Leokadia) i Punia (Alicja) oraz najmłodsza Ena (Helena), urodzona w 1919 r. Występowały indywidualnie oraz w zespole tanecznym, który tworzyły wraz z matką. Prezentowały się głównie w warszawskich teatrzykach rewiowych takich jak Morskie Oko. Przed 1939 r. występowały też w polskich filmach. Gwiazdą została Loda, która na srebrnym ekranie zatańczyła w aż dziesięciu obrazach.

We wrześniu 1939 r. narożnik kamienicy uległ zniszczeniu. Bomba (lub pocisk artyleryjski) wyrwała w nim ogromną dziurę wysoką na kilka kondygnacji. Kamienicę w dawnej formie, z niewielkimi tylko uproszczeniami narożnej attyki, odbudowano chyba jeszcze w czasie okupacji. Budynek istnieje do dziś, stanowiąc ozdobę Południowego Śródmieścia, choć przydałby mu się gruntowny remont elewacji.

Pojedynek na ciastka

Na parterze kamienicy we wrześniu 1913 r. otwarta została cukiernia. Była filią tej przy Długiej 28 – Czesława Gogolewskiego i Leona Mytkowskiego. Ci cukiernicy rzucili kiedyś rękawicę konkurentowi Janowi Gajewskiemu, który produkując ciastka coraz większe i tańsze oraz wymyślając ich nowe rodzaje, przyprawiał innych o rozpacz. Postanowili przebić go cenami, otwierając kolejną filię tuż obok Gajewskiego przy Marszałkowskiej. Plan się nie powiódł. Gajewski uprzedził konkurentów i gdy ci otworzyli cukiernię, jego ciastka znów urosły. Gogolewski z Mytkowskim musieli dać za wygraną.

[http://warszawa.wyborcza.pl/]