Mińska 46/nr hip 803.
Wraz z rozwojem Warszawy nieuchronnie postępował rozwój jej infrastruktury energetycznej zasilania potrzebowały przedmieścia, przeżywające po włączeniu w granice miasta bujny rozwój. Początkowo w mieście funkcjonowało osiem podstacji rozdzielczych 5kV/125V; z czasem przestało to jednak wystarczać. W końcu lat dwudziestych podjęto decyzję o budowie trzech kolejnych mocniejszych rozdzielni 15kV/5kV.
Ukończone w roku 1929 budynki wzniesiono przy Żelaznej 24, Niskiej 24 oraz Mińskiej 26.
Standardowy projekt sporządzili inżynierowie z Polskiego Towarzystwa Elektrycznego, mieszczącego się wówczas nieopodal przy Terespolskiej 48. Wszystkie, choć rożne w detalach, otrzymały podobny wystrój architektoniczny: czerpiący ze stylu narodowego z pierwiastkiem baroku i klasycyzmu.
Budynek rozdzielni przy Mińskiej otrzymał dwukondygnacyjną, trójosiową fasadę, z attyką zasłaniającą umieszczone na dachu urządzenia do chłodzenia transformatorów. W pozornym ryzalicie umieszczono stalowe drzwi do hali transformatorów, nad nimi prostokątną plakietę oraz płycinę z datą 1929. Kolejne drzwi usytuowano na pierwszej osi. Nad nimi również znalazła się plakieta, pierwotnie zawierająca zapewne jakiś napis, być może o mocy transformatorów połączonych w dwóch układach. Same transformatory ulokowano w trzech komorach, do których prowadziły wielkie stalowe wrota, dawno zrabowane przez zbieraczy złomu.
W połowie lat trzydziestych 30 linie 15kV były już niewystarczające, wówczas podjęto decyzje o zmodernizowaniu linii i podstacji do systemu 35kV/5kV. W 1937 roku taką modernizację przeszła podstacja na Mińskiej. Wówczas wzniesiono także budynek nowego transformatora, częściowo także biurowy. W części przeznaczonej dla kadry technicznej parterowy, z wyższą partią tylną, w której umieszczono potężny transformator. Mógł on być wyciągany z budynku na kółeczkach w celu konserwacji lub naprawy. Jeszcze kilka lat temu leżały tam szyny, istniała także obrotnica, podobna do kolejowej, lecz o wiele mniejsza. Na fotoplanie z roku 1935 budynek ten jest jeszcze nie ukończony, ma tylko trzy ściany.
Pomiędzy budynkami w linii ulicy umieszczono stalowa bramę, zawieszoną na filarach zwieńczonych kulami.
Podczas okupacji obiekt jako strategiczny został obsadzony przez Niemców. Na wprost bramy wybudowali stanowisko strzeleckie, czasem mylnie zwane bunkrem. Jest to niewielki, nakryty betonowym stropem trójboczny obiekt, ze strzelnicami nakierowanymi na bramę; jego wzniesienie świadczy o dużej wadze przywiązywanej przez Niemców do tego obiektu.
Podczas wojny rozdzielnia nie została zniszczona. Ściany zapewne jednak miały postrzeliny, co przesądziło o powojennym, wtórnym otynkowaniu fasady. Mniej uszkodzonej elewacji budynku biurowego nie otynkowano; w jej górnej partii można dostrzec ślady po kulach.
Stacje uruchomiono ponownie już w roku 1945. Po wojnie działała niemal pół wieku aż do lat dziewięćdziesiątych, kiedy została wyłączona z eksploatacji. Właściciel czyli STOEN wystawił zabudowania na sprzedaż. Podstacje w roku 2008 nabyła firma developerska Rogowski Development, której celem było zrównać wszystko z ziemią i postawić blok.
Gdy obiektem zainteresowali się obrońcy zabytków, developer „udostępnił” go wszystkim chętnym: złomiarzom, wandalom, bezdomnym. W ciągu jednego miesiąca rozgrabiono niemal wszystkie elementy nadające się na złom, w tym wrota z hali trafo oraz szyny transformatora dużej mocy. Ocalał za to umiejscowiony w poziomie gruntu tuż za bramą nieczęsty w Warszawie właz studzienny pochodzący z odlewni Jana Witwickiego w Kamiennej (obecnie Skarżysku Kamiennej). Dzięki interwencji społeczników stacja została objęta ochroną konserwatora, jednak Rogowski odwołał się od decyzji do Ministra Kultury. Dzięki jego interwencji i nieudolności konserwatora Rafała Nadolnego ochroną objęto tylko elewacje. Sytuacja identyczna jak w przypadku fabryki Pulsta na Strzeleckiej: wpis dotyczy tylko fasady, tylne partie są przeznaczane do rozbiórki. A przecież stacja przy Mińskiej to pamiątka rozwoju tych okolic i zarazem zabytek techniki. Dla zamydlenia oczu opinii publicznej mówiono o ewentualnym przeniesieniu bunkra, jednak spełzło na niczym. Dziś obiekt jest porzucony, brama otwarta, nie ma żadnej ochrony i zabezpieczenia. W budynku od czasu do czasu mieszkają bezdomni.
[http://www.kolekcjonerzyczasu.pl/praskie-zakamarki-3/]